Aktualności

Katarzyna i Edmund Czabajscy

Na zdjęciach Katarzyna Czabajska (z domu Ciążyńska) i jej mąż Edmund Czabajski - gostyński kupiec i restaurator. Pobrali się 13 lutego 1858 roku, choć jedno ze źródeł podaje, że był to 1857 rok.

 

A tak wspomina Wanda z Szymańskich Reichsteinowa uroczystości weselne Katarzyny i Edmunda Czabajskich.

W obszernych salach ciotki odbyło się wesele p. Edmunda Czabajskiego. Ponieważ w Gostyniu nie było odpowiedniego lokalu, ciotka Kuleszyna ofiarowała swoje sale dla weselnych gości, których kilkadziesiąt było sproszonych. Pan Czabajski żenił się z panną Ciążyńską, której matka z domu Dabińska, była ciotką ciotecznego brata mego dziadka Piotra Zeydlera. Ex re tego pokrewieństwa matka moja i ja byliśmy także na wesele proszone i kilka dni przed weselem przyjechałyśmy do ciotki, aby niejedno na tę uroczystość przysposobić. Pan Czabajski był zamożnym i szanowanym kupcem Gostyniu, a że miał szerokie stosunki, wesele zapowiadało się świetnie. Pierwszego dnia po obrzędzie ślubnym u fary liczni goście zasiedli do uczty weselnej, która trwała dość długo, a wieczorem przy dźwięku kapeli, odbyły się tańce. Lecz starożytnym obyczajem Gostynia, kulminacyjny punkt zabawy odbył się dopiero nazajutrz, na tak zwanym „ogonie”. Na ten dzień przysposobiono rozmaite tańce, przebrania, niespodzianki i figle. Na to wesele przybyli z Poznania Julek i Tadzio Kuleszowie. Julek już starszy gimnazjalista. Tadzio mój rówieśnik miał 13 lat. Julek, który miał bardzo wesołe usposobienie i dużo dowcipu urządził kilka niespodzianek ku czci Państwa Młodych i zabawie gości. Gdy Państwo Młodzi przybyli nazajutrz po ślubie do sal przygotowanych i zasiedli na honorowem miejscu, Tadzio i ja, przebrani po krakowsku, z gromadką dziewcząt i chłopców naszego wieku, przedstawialiśmy krakowskie wesele. Tańcząc przy odgłosie muzyki, wbiegliśmy i weołemi piosnkami i życzeniami złożyliśmy hołd Młodej Parze. Po nas starsza młodzież przedstawiła dożynki w strojach wieśniaczych, w jakie się jeszcze wówczas lud okolicy Gostynia ubierał. Przodownice podały Państwu Młodym wspaniałe wieńce. Po chwili ukazał się Arab, prowadzący sztucznie ucharakteryzowanego wielbłąda z dwóch młodych ludzi, których głowy pokryte odpowiedniego koloru suknem, przedstawiały dwa garby wielbłąda, między którymi były upominki, które Arab nowożeńcom ofiarował. Następnie ukazał się bocian, który klekocąc wesoło, wyraził swoje życzenia oblubieńcom. Teraz ukazał się cygan, prowadzący na łańcuchu dużego niedźwiedzia, który na cześć Młodej Pary, przy dźwięku piszczałki, ku wielkiej uciesze wszystkich gości odtańczył niedźwiedzi taniec. Nie brakło też cyganki, wróżbitki, która ciekawym swego losu wróżyła z ręki. Wszystkie te występy zabawiły bardzo gości i uzyskały wielkie oklaski. Teraz nastąpiła kolacja a po niej ochocze pląsy, które trwały aż do rana. Tadzio i ja dobijaliśmy na równi ze starszymi. Ten dzień 13-go lutego pamiętny jest jeszcze dziwnem zjawiskiem przyrody. Rano przyszła nam służąca powiedzieć, że widać trzy słońca na niebie. Dzień był mroźny, przeszło 20 stopni było zimna. Wyszliśmy, aby to zjawisko zobaczyć. I rzeczywiście, w zmarzniętej, mglistej atmosferze słońce się odbijało z dwóch stron i trzy słońca były na niebie. Raz jeszcze w życiu podobne zjawisko obserwowałam, gdy w mroźny wieczór księżyc tak samo się odbijał w atmosferze w roku 1862.

Info: Maciej Gaszek & Mariusz Sobecki (GaSo)

 

Wróć